Antoni Z. Kamiński Antoni Z. Kamiński
3821
BLOG

Korupcja polityczna a ordynacja wyborcza?

Antoni Z. Kamiński Antoni Z. Kamiński Rozmaitości Obserwuj notkę 111

W dyskusjach na temat ordynacji wyborczej, przeciwnicy JOW (jednomandatowych okręgów wyborczych) najczęściej posługują się "argumentem senatora Stokłosy", który - dzięki swemu bogactwu i pozycji głównego pracodawcy w regionie - regularnie wybierany jest do Senatu. Jest to argument nietrafiony z co najmniej z trzech przyczyn. Pierwsza ma znaczenie najmniejsze: wybory do Senatu mają charakter większościowy, ale okręgi wyborcze są dwu- lub trzy mandatowe, a nie jednomandatowe.

Po drugie,  w Senacie w ciągu ostatnich ponad dwudziestu lat znalazło się tylko dwóch ludzi, którzy mieli kłopoty z prawem: są to pp. Stokłosa i Gawronik; osób skazanych za oszustwa, nie wspominając o takich, które miały bezpośrednie związki z przestępczością zorganizowaną, było w wybieranym przy pomocy ordynacji proporcjonalnej sejmie dziesiątki. Argument, że w JOW bardziej liczy bogactwo oraz, że łatwiej mogą w nich wygrać ludzie nieuczciwi, jest bezpodstawny.

Po trzecie, od wielu lat słyszymy i czytamy o dochodzeniu, którego Stokłosa jest przedmiotem, w związku z podejrzeniem oszustw podatkowych i przekupstwa. Wcześniej oskarżano go o bezprawne zatrzymanie ekipy telewizyjnej, gwałcenie wszelkich norm ochrony środowiska, gwałcenie praw pracowniczych itp. Dotąd żadna z prowadzonych przeciwko niemu spraw nie zakończyła się prawomocnym wyrokiem sądowym. Jest to sytuacja niesłychanie społecznie demoralizująca. Czy więc problem tkwi w ordynacji wyborczej, czy może też w zapaści indolencji polskiego wymiaru sprawiedliwości?

Argumentem za ordynacją proporcjonalną jest, według jej zwolenników, że ma ona zapewnić większą niż JOW proporcjonalność reprezentacji politycznej, tj. rozkład istotnych cech socjologicznych w zbiorowości posłów ma tu być bardziej zbliżony do rozkładu tych cech w całym społeczeństwie. Tak brzmi, na pierwszy rzut oka słuszny postulat ideologiczny, nasuwa on jednak co najmniej dwa pytania. Po pierwsze, co to są owe "istotne cechy socjologiczne", które mają być reprezentowane  w parlamencie proporcjonalnie do ich rozkładu w całej populacji? - Może wykształcenie? Ukończony kierunek studiów? Poziom inteligencji? Płeć? Kolor włosów? - Wybór jest arbitralny.

Po drugie, na jakiej podstawie zwolennicy ordynacji proporcjonalnej zakładają, że tak wybrani przedstawiciele będą reprezentować w parlamencie interesy kategorii społecznej, do której formalnie rzecz biorąc należą? Na przykład, jedną z kategorii nad-reprezentowanych w Sejmach kolejnych kadencji są profesorowie wyższych uczelni, a jednocześnie wydatki na naukę należą w Polsce do najniższych w Europie. Czy te panie i ci panowie reprezentują tam interes nauki? - Jakoś tego nie widać.

Sprawą, która rozstrzyga o jakości demokracji jest zdolność elektoratu do rozliczenia przedstawicieli politycznych z ich działalności. Jeremy Pope, autor najbardziej autorytatywnego opracowania na temat korupcji (Confronting Corruption: Elements of a National Integrity System) odnosi się do kwestii nader w naszym życiu politycznym aktualnej.  Pisze, "W niektórych legislaturach, członkowie parlamentu wybrani jako przedstawiciele szczególnej partii, opuszczają ją, by przyłączyć się do innej, niezależnie od tego, czy ich wyborcy to akceptują, czy nie. Takie zachowanie poważnie zmniejsza odpowiedzialność polityka przed wyborcami, a także stymuluje praktyki korupcyjne w parlamencie".

Powyższy problem inaczej wygląda w warunkach ordynacji proporcjonalnej niż w warunkach JOW. W pierwszym przypadku, kandydat na posła zawdzięcza miejsce na liście kierownictwu partii, a nawet tylko decyzji jej przewodniczącego. Zmiana partii jest aktem nielojalności wobec przywódcy partii, lub jej gremium kierowniczego, a dopiero w dalszej kolejności wobec wyborców. W przypadku JOW, pozycja posła jest bardziej złożona - człowiek ten został wybrany także dzięki osobistym cechom, a nie tylko dzięki przynależności partyjnej. Ponosi on więc odpowiedzialność osobistą nie tylko wobec partii, ale co najmniej w równym stopniu przed wyborcami. Ustrój partii politycznych, a w tym także rola pojedynczych posłów i rodzaj odczuwanych przez nich zobowiązań jest głównie funkcją przyjętej ordynacji wyborczej. Pamiętajmy o tym, gdy narzekamy na stan naszego systemu partyjnego.

Wspomniany wcześniej brak związku między interesami kategorii, z której dany poseł lub posłanka wywodzi się a tymi, którym on lub ona rzeczywiście reprezentują, stawia pod znakiem zapytania sens pojęcia "reprezentacja". Jeżeli bowiem głosują oni zgodnie z zaleceniami partii, a tego zazwyczaj  się od nich wymaga, to znaczy, że cecha reprezentowania przysługuje partii, a nie posłom. Skoro więc posłowie nie reprezentują kategorii, której proporcjonalny udział w rządzeniu ich obecność na w parlamencie zapewnić,  to jaką funkcję owa proporcjonalność ma spełniać? - Zapewnia  sprawiedliwy podział dostępu do dobra, którym są stanowiska w Sejmie, związane z nimi dochody i przywileje.

Jeżeli tak jest, to z punktu widzenia tradycji republikańskiej, źródła korupcji tkwią w samej idei ordynacji proporcjonalnej, bo nie widzi ona w państwie nie narzędzie realizacji dobra wspólnego - widzi w nim zbiór dóbr, które mają być "sprawiedliwie" dzielone między różne społeczne kategorie. Przy czym, przypomnijmy, że kategorie, które mają być tą drogą obdarowane wyróżnione są w sposób arbitralny. Państwo przestaje być w tych warunkach wspólną wartością - staje się łupem partykularnych grup.

Faktem jest jednak, że znakomita większość demokracji zachodnioeuropejskich, wyjątkami są Wielka Brytania i Francja, wykorzystuje w wyborach do parlamentów ordynację proporcjonalną. Z pewnością nie można powiedzieć, że państwo jest tam wyłącznie przedmiotem pasożytowania. Różnica między Polską a tamtymi państwami polega jednak na tym, że tam ordynację proporcjonalną wprowadzono, kiedy istniały tam już sprawna, autonomiczna administracja publiczna i dobrze zorganizowany wymiar sprawiedliwości. W Polsce sytuacja ma się zgoła inaczej, co powoduje, że korupcjogenne elementy tej ordynacji mogą się tu bez większych przeszkód ujawnić.

W rzeczywistości, w każdej ordynacji państwo służy zarówno interesom prywatnym polityków, jak i interesowi ogólnemu. Ważny jest jednak kontekst instytucjonalny i proporcje. Powyższe rozważania skłaniają mnie do wniosku, że w warunkach ordynacji proporcjonalnej, przy innych czynnikach na podobnym poziomie, interesy prywatne z większą łatwością dominują nad interesem publicznym niż w przypadku JOW.

Profesor; ​politolog, socjolog; pracuje w Instytucie Studiów Politycznych PAN; aktywny uczestnik polskiego życia obywatelskiego, m.in. założyciel i pierwszy prezes Transparency International - Polska; jeden z liderów ruchu społecznego na rzecz reformy ordynacyjnej (Jednomandatowe Okręgi Wyborcze) oraz przewodniczący Kuratorium Fundacji Konkurs Pro Publico Bono; członek Narodowej Rady Rozwoju przy Prezydencie RP.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości