Spór wokół Trybunału Konstytucyjnego osłabił międzynarodową pozycję Polski. Przywódcy rządu polskiego długo jeszcze będą tłumaczyć się ze swych decyzji przy spotkaniach z zagranicznymi partnerami. Temat ten wzburzył też umysły części społeczeństwa i sprowokował zaciętą debatę publiczną. Łatwo było przewidzieć skutki odmowy zaprzysiężenia trzech w zasadzie prawidłowo zgłoszonych sędziów, grudniowej ustawy o TK i dalsze wynikłe stąd zdarzenia. Jakie więc racje kierowały politykami PiS, gdy wdali się w ten konflikt? Argumenty prawnicze obu stron są znane. Pominę kwestię odpowiedzialności, bo niewinnych tu nie ma. Zajmę się politycznym aspektem sporu.
Wysuwany przez PiS argument polityczny mówi o jego misji reformy państwa. Opanowany przez opozycję TK mógłby ten zamiar unicestwić. Ergo, należy zmienić układ sił w TK lub sparaliżować jego funkcje. Państwo polskie reformy wymaga. Na czym polega koncepcja reformy PiS-u? Przedstawiciele PiS mówią ogólnikowo: chodzi o umocnienie państwa. Ale, co to znaczy? Państwo można wzmacniać na dwa sposoby. Jeden polega na centralizacji władzy i wszchobecnej kontroli centrum nad machiną państwową. Oznacza to de-instytucjonalizację państwa: jego instytucje stają się biernymi narzędziami władzy. Istotą sposobu drugiego jest umocnienie instytucji i usprawnienie pośrednich mechanizmów kontroli. Którą z dróg „umacniania państwa” zmierza PiS? Rozważmy dwie inicjatywy legislacyjne podjęte w ostatnich miesiącach przez rząd PiS: nowelę Ustawy o służbie cywilnej i Ustawę o prokuraturze.
Nowelizację ustawy o służbie cywilnej, likwidującą konkursy na wyższe stanowiska w administracji państwowej, zaskarżył do TK rzecznik Praw Obywatelskich. Ustawa o prokuraturze, podporządkowująca ją bezpośrednio ministrowi sprawiedliwości, nie gwałci norm konstytucyjnych lecz, podobnie jak pierwsze, nasuwa inne zastrzeżenia. Obie wskazują, że chodzi o pierwszą drogę „wzmocnienia” panstwa, tj. o „ręczne nim sterowanie”. Na tym poziomie filozofia rządzenia PiS-u nie różni się od PO, która pozornie tylko respektowała autonomię tych instytucji. Obie partie instrumentalizują państwo, chociaż formy i intencje tej instrumentalizacji różnią się.
Spór o TK, a także inne inicjatywy PiS sprowokowały powstanie szerokiej opozycji anty-rządowej i krytykę zagranicy. Wywołało to w tej partii psychozę „oblężonej twierdzy”. Pozwala ona zdyscyplinować jej szeregi i wzmocnić pozycję jej kierownictwa. Jako skutek uboczny, Andrzej Duda i Beata Szydło, zająwszy najwyższe urzędy władzy publicznej, pozostali politykami na służbie partii.
Polsce i Europie potrzebne jest silne i sprawne polskie państwo, lecz nie tędy wiedzie do niego droga. Dotąd Rzeczpospolita była nią w znacznej mierze z nazwy. Można się obawiać, że ten kierunek zmian ustrojowych zamieni ją w sensie dosłownym w Rzeczpartyjną. Jest nad czym ubolewać.
Komentarze